Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było również na tropie interesu rzeczywiście świetnego i olbrzymiego; czegoś, co ja od dawna przygotowuję z taką cierpliwością, z takim wysiłkiem mojego gieniuszu!... Chciałem się jeszcze trochę wstrzymać z działaniem ostatecznem, ale teraz muszę się pospieszyć... Zanim tydzień upłynie, będę bogatym... oh! tym razem bogatym co się zowie!.. Miałem instynkt cudowny dziś po obiedzie, pisząc do Urszuli Renaud!...
Chwilę pozostał nieruchomy, tonąc w głębokiej zadumie.
Ocknął się z niej nareszcie, i pociągnął ku sobie dwa pudelka zostawione przez Rypcia na półce, a które nabył za sto franków!
Położył klejnoty na biurku, pod światłem lampy skoncentrowanem jeszcze przez umbrę zieloną i wybuchnął śmiechem przeciągłym, niepowstrzymanym...
— Rodill’u, mój chłopcze — poklepał sam siebie po ramieniu — dobrześ mi się spisał! Grasz komedyę, że to cud prawdziwy! i posiadasz dar niezrównany, wyciągać z ognia smaczne kasztanki, i palców nie piekąc, i kosztem jak najmniejszym!... Kupić za pięć luidorów, to co warte najmniej trzydzieści tysięcy franków, to jest nec plus ultra sprytu i zasługi; nic zaś nie może sprawić większej przyjemności, jak okraść złodzieja, franta, kutego na cztery nogi!
Po tym krótkim monologu, Rodille wszystko na biurku uporządkował, wsunął do kieszeni resztę banknotów, i złota z miseczki, pozbierał srebro i klejnoty w jeden pakiet, zapalił kandelabr, zgasił