za granicę... Co do złota, jest to taka mieszanina metalów rozmaitych, że właściwie mniej warte niż szczere srebro... Wierz mi chłopcze, że robiąc ten interes, narażam się na wielkie straty!...
— Bodaj byś pękł, stary; szachraju! — syknął Wicherek przez zęby zaciśnięte, krzywiąc się przytem jak istny Urangutan!
— I cóż? zrobimy interes? — spytał Rodille drwiąco.
— Ha! Czyż zawsze nie musimy brać tego, co nam pan daje? — mruknął Wicherek. — Przyjmuję owe nędzne trzy tysiące!
— W banknotach, czy w złocie?
— Wolę złoto... Tak jakoś dźwięk jego miło łaskocze... Zresztą mniej kompromituje niż bardzo wysokie banknoty...
— Oto masz!
— Dziękuję... Jeden z nas dziś tęgo zarobił, papo Legrip... ale nie ja w każdym razie!...
— Niewdzięczniku!... Jestem waszym dobrodziejem, bezemnie cóżbyście znaczyli na świecie?... i z tego tytułu żądam mojego procentu.
— Jakiego?...
— Jak zawsze, wiadomości o jakim dobrym interesie do zrobienia... Wspomniałbym o tem panu Wernerowi, a to człowiek zręczności niezrównanej, co się tyczy podobnych operacyj finansowych... Zrobi wam planik cudowny, który musi się udać.. a ja go wam poszlę przez Richard’a.
— Radbym panu w tem dogodzić, kochany papo Legrip, ale co niemożliwe, to się o to i kusić da-
Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/144
Ta strona została skorygowana.