Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pieniu. — Toś pan dziś się nie widział z Richardem?
— I owszem... widziałem go.
— W takim razie, musiał panu oznajmić, iż przeszłej nocy pracowałem, z dość dobrem powodzeniem.
— W rzeczy samej... coś mi o tem napomknął.
— W skutek czego, przychodzę do pana, kochany tatku Legrip — paplał dalej Wicherek — aby pomacać trochę pieniążków!...
— Nie będziemy odtąd robili ze sobą interesów, mój kawalerze! — Rodille sucho dorzucił.
— Oho!... a to dla czego?
— Nic nie kupuję... przynajmniej nie od ciebie...
— Co też pan mówisz, papo Legrip?
— Prawdę...
— Czyżbym miał nieszczęście, pana czem obrazić, lub mu się niepodobać? To z pewnością niechcący!
— Popełniłeś tę kolosalną niedorzeczność i wspomniałeś Richardowi, że jeżeli nie skończę z wami dziś wieczór interesu, udacie się gdzie indziej... Proszę... Proszę! proszę! szczęśliwej drogi!... Wolna wola!... ja gwałtem nikogo nie siłuję i nie zatrzymuję... Udajcie się do kogo chcecie, skoro możecie się obejść bezemnie!...
— Kochany papo Legrip!... zaczął Wicherek żałośliwie.
— Dość tych deklamacyi!... szkoda czasu! — przerwał mu szorstko Rodille. Dobranoc!
— Ale mnie to ani w głowie nie powstało, o