Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gara, gdy zapukano trzy razy w sposób niezwykły do bramy jednego z domów, przy ulicy Neuilly.
Rodille drgnął.
Zerwał się z krzesła, porwał z biurka pistolet z kurkiem odwiedzionym i posunął się ku drzwiom głównym.
Tu wysunął rękę prawą przez otwór w siatce drucianej, i pocisnął palcem jeden z ogromnych goździ zardzewiałych, któremi drzwi były najeżone tak na wewnątrz jak i na zewnątrz.
Dał się słyszeć trzask suchy i u góry ukazał się mały otwór okrągły.
Noc ciemna nie dozwalała patrzeć przez to okienko, ale głos choć przyciszony, wychodził niem wyśmienicie.
— Kto tam puka tak późno? i czego tłucze się jak puhacz po nocy? — spytał Rodille, naśladując niezrównanie głos ochrypły i trzęsący starca stuletniego. — Kim jesteś i czego żądasz?

XVII.

Chwila milczenia nastąpiła po pytaniu.
— Kto tam? i czego chce? — Rodille powtórzył głośniej, zbliżając usta do samego otworu.
— Przyjaciel, dobry przyjaciel, kochany panie Legrip — odezwał się wreszcie głos przykry, wrzaskliwy, który nadaremnie starał się przybrać ton cokolwiek łagodniejszy. — Przyjaciel który przychodzi w interesie....
— Przyjaciele mają przecież nazwiska... wymień twoje...