Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Miał on dużo ogłady, a nawet pewien rodzaj wykształcenia, które samemu sobie zawdzięczał. Jego energjia, siła woli wyższa, niemal gienjalna inteligencja, mogły były zrobić z niego na prawdę znakomitość, gdyby te dary i zdolności był zwrócił ku dobremu.
Niesłychanie dumny i ambitny, życie codzienne, życie ogółu, dobijającego się zwolna i z ciężką pracą stanowiska, uważał za coś nieznośnego i wstrętnego. On marzył o majątku miljonowym; nieraz przysięgał sam przed sobą, że te miljony zdobędzie za jaką bądź cenę! Aby dojść prędzej do celu, do którego rwał się całą duszą, nie cofał się przed niczem. Zabić człowieka, czy sforsować zamek przy kasie z pieniądzmi, było mu rzeczą zupełnie obojętną! Chciwość robiła go zajadłym okrutnikiem. Dwa razy już ręce jego krew ludzką przelały i za każdym razem potrafił zrzucić z siebie, choćby cień podejrzenia.
Złodziej, rozbójnik i przechowywacz jednocześnie rzeczy kradzionych, był w spółce z całą szajką łotrów, których gnębił, wyzyskiwał najhaniebniej, ale którzy go ślepo słuchali. Nikt bo nie potrafił, z równą jemu zręcznością i biegłością, uplanować jakiś napad rozbójniczy, lub mniejszą wycieczkę złodziejską, pokombinować wszystko, niby autor najsławniejszy, układający sceny, potrafił z równą wprawą i doskonałością zbić z tropu policyę, skierować jej całą uwagę na zupełnie niewinnych, pod fałszywemi a niemniej łudzącemi prawdą pozorami i poszlakami, które ma się rozumieć, przygotowywał