Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

złota, ostatniego luidora zmieniał na dobrą monetę... i tę ruleta pochłonęła...
Gdy ostatni grosz przegrał, Vaubaron ścisnął głowę oburącz jakby się bał, że mu rozpacz mózg rozsadzi, twarz mu wykrzywił kurcz konwulsyjny, i wyszedł ze sali...
Szedł na pozór spokojnie, ale tak dziwny i straszny uśmiech igrał mu na ustach drgających, jakby był blizki szaleństwa, lub miał zostać na wieki idyotą...

XVI.

Paryż z roku 1830go, nie był w niczem podobny, do Paryża za dni naszych.
Aleja w Neuilly zaczynała się od rogatki de Etoille, i wlokła się pustką pomiędzy dwoma rzędami starych wiązów.
Zaledwie gdzie niegdzie, wśród tumanów pyłu lub brnąc w błocie po kolana, według atmosfery, widziało się liche domy, wyglądające straszno i ponuro, po większej części z szynkami na dole.
Na samym początku alei, stały dwa domki obok siebie, niby para bliźniąt; trochę lepiej zbudowane i nie wyglądające tak odstraszająco, jak reszta zabudowań na tej ulicy.
Każdy z domów miał dół i piąterko. Na dole dwa okna i drzwi wchodowe, na górze trzy okna. Całe sztaby żelazne, w mur głęboko wpuszczane, strzegły drzwi i okien od wszelkiego napadu na zewnątrz.
Wiedziano mniej więcej, do kogo obydwa domy