Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednak trwało to moralne i fizyczne obezwładnienie. Nastąpiła gwałtowna reakcya; odzyskał energię gorączkową. Uczuł na nowo silną i niczem niezłamaną wolę.
Zapukał w okno. Fiakier konie zatrzymał.
— Co pan rozkaże?
— Wracamy nazad...
— A dokąd?
— Do Palais-Royal...
— Aha... jużeśmy jak w domu!...
I powóz zawrócił na to samo miejsce skąd wyjechał.
— Wygrałem raz... wygram powtórnie! — mówił w duchu Vaubaron. — Traf szczęśliwy znowu mi dopisze... Cel mój nadto wielki, nadto święty!... Bóg sam, bez wątpienia, zechce mi dopomódz...
W kwadrans, szedł po tych samych wschodach, ale już śmiało, z miną rezolutną, jak ktoś obeznany z miejscowością. Kapelusz oddał sam lokajowi, i przestąpił powtórnie próg jaskini iście zbójeckiej.
Piękności podstarzałe i wymalowane, zajęte przy rulecie i zielonym stoliku, poznały natychmiast gracza szczęśliwego, a nie wiedząc o fatalnym wypadku z dziesięcioma tysiącami, powitały go uśmiechem najzalotniejszym, równocześnie zerkając złośliwie ku krupierom, jakby im z góry obiecywały odzyskanie sumy przed chwilą wybranej.
Vaubaron tym razem chciał wygrać prędko i wiele.
Nie będziemy opowiadali szczegółowo gry zwrotów nieszczęsnych. Gdy przegrał dwanaście sztuk