Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie zważając na jego wrzaski i obelgi. Próbował zatem przebić się przez tłum, otaczający ich zwartemi szeregami.
Nie obliczył się jednak należycie z ciekawością, posuniętą do najwyższego okrucieństwa tych poczciwych Paryżanów, dla których wszystko się staje pożądanem widowiskiem; pijak chrapiący na śmiecisku, dwaj łobuzy wodzący się za łby, psiak, lub kot, tonący w Sekwanie...
Nikt się nie ruszył, nikomu się nie śniło, ustąpić ze stanowiska zajętego, choćby na pół cala. Kłótnia między oficerem, a cywilem (galerya widzów, brała Rodilla za czystej krwi huzara,) była gratyską nie lada, czemś niezwykłem, a pełnem pieprzyku, za którym przepadają próżniaki i zbijobruki.
Vaubaron chcąc zerwać ten łańcuch z ciał żywych, byłby musiał użyć gwałtu niemal.
Rozdrażniony do najwyższego stopnia, namyślał się jeszcze, co czynić i na co się zdecydować. Rodille zaś tymczasem rozjuszony, zapieniony, z twarzą purpurową, z oczami krwią zabiegłemi, wrzeszczał ile mu gardła stało, miotając takie bezeceństwa, których nie śmielibyśmy nawet powtórzyć. Krzyknął nareszcie jak opętany:
— Durniu jakiś! jeżeli mam iść do dyabła, to wolę ciebie tam posłać, rozumiesz?!... Jutro nawlekę twoje cielsko na szpadę, jak kurcze na rożen... a tymczasem masz na zadatek!...
Jednocześnie podniósł rękę, aby Yaubaron’a wypoliczkować. Ten wyglądał jak śmierć, blady, chwie-