Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stkie długi... wykupi ów weksel nieszczęsny, który o mało go wolności nie pozbawił: pozbędzie się raz na zawsze tych przykrości i upokorzeń; następnie otoczy żonę i dziecko temi tysiącznemi staraniami, wygódkami i łakociami, czego dotąd musiały się wyrzec. Wreszcie wywiezie obie z Paryża na południe, w krainę ciepła i słońca! jak lekarz radził... Dziesięć tysięcy franków powinny przecie wystarczyć na to wszystko!
Nadzieja zatem, która była na chwilę zamarła w sercu Jana, wracała zwycięsko z całym orszakiem ułud nieodzownych. To, co zaszło, pozwalało mu wierzyć we wszystko, choćby najmniej do prawdy podobne. Cud pierwszy (ani chwili o tem nie wątpił) musi pociągnąć za sobą i dalsze cuda.
— Martę lekarz opuścił jako na śmierć skazaną — mówił w duchu — ileż jednak razy omylili się lekarze i najbieglejsi w swoich wyrokach i przypuszczeniach... ilu chorych, uważanych przez nich za nieuleczalnych, są do dziś dnia zdrowi, pełni sił i życia! Natura sama działa cuda, gdy chora liczy dopiero lat dwadzieścia trzy... zresztą Bóg pokazał, że nas nie chce opuścić! Mam to przekonanie, jestem pewny, że jeszcze i moją Martę uratuje!
W takiem usposobieniu serca i umysłu wychodził Jan z pod numeru 113, nie dziw zatem, iż twarz mu promieniała nadziemską radością. Dotąd jednak był bardzo blady, a i chód jego nie był tak pewny i elastyczny jak zazwyczaj.
Można to sobie łatwo wytłumaczyć. Jan upoił się szczęściem niby trunkiem mocnym. Takie mo-