Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nieprawdaż?... Nie bardzo się obłowicie, panie Baudier!... Cośmy mieli lepszego sprzedane od dawna, lub w zastawie...
— Wierzyciel też wcale się tem nie łudzi... Nie mam rozkazu rzeczy spańskich zabierać, ale jego własną osobę.
— Chce mnie zatem wtrącić do więzienia?... do więzienia za długi?... — biedny Jan pobladł śmiertelnie.
— Tak jest niestety!
— Ależ to infamia!... okrucieństwo niedorzeczne i bez żadnego pożytku!... Powiedz pan sam, czy w więzieniu znajdę środki do zapłacenia długu, skoro ich, będąc na wolnej stopie znaleść nie mogłem? To tylko może pogorszyć moje i tak rozpaczliwe położenie.
— Wierzycielowi się zdaje, że w obec tak wielkiego nieszczęścia, jak utrata wolności, pan się postarasz za jaką bądź cenę o pieniądze. Robiłem co mogłem... przemawiałem mu do serca, do sumienia... ale był niewzruszony.
Jan wkręcił palce we włosy ruchem rozpaczliwym:
— Ha! — rzekł głosem złamanym — niech że się los mój spełni!
Woźny znowu przemówił po chwili milczenia.
— Pańska wolność będzie dopiero za cztery dni prawdziwie zagrożoną: ale wtedy życzę panu, porzucić dom, i gdzieś się dobrze ukryć. Malher nie pardonuje, , gdy się raz rozsierdzi. Jestem pewny, że poruszy niebo i ziemię... Znam ja go, jak zły szeląg... Gotów podbić bębenka, tym, co będą mieli