Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na takie drogie rzeczy? Czy mógł wyjść z domu, zostawić żonę samą? zresztą czy mógł porzucić robotę bodaj na godzinę, nie mając w domu na kawałek chleba?...
Nie! sto razy nie! jemu nie wolno było to uuczynić!
Przed kilkoma dniami zastawił złoty zegarek... już z tej drobnej sumki, zostawało mu się zaledwie dwadzieścia franków i kilkadziesiąt centimów!... Gdy te wyda, gdzie znajdzie inne pieniądze?... Nieszczęśliwy, pytał o to sam siebie z trwogą śmiertelną i nie mógł pytania rozwiązać!
Odezwał się dzwonek. Była dziewiąta rano.
Vaubaron wstał cichuteńko, aby żony i dziecka nie zbudzić, i poszedł otworzyć gościowi tak wcześnie zgłaszającemu się z odwidzinami.
Nie mógł się wstrzymać od drgnienia nerwowego, spotkawszy się oko w oko z woźnym sądowym, któremu polecono papiery, tyczące się owego długu zaciągniętego u fabrykanta maszyn.
Był to poczciwy chłopiec zresztą, lat około trzydziestu, bardzo ludzki, z sercem którego jeszcze nie całkiem sparaliżowało obcowanie z papierami ostęplowanemi, które dotąd czuć i litować się umiało. Mieszkał na tej samej ulicy: znał dokładnie fatalne, a niczem nie zasłużone położenie młodego mechanika: biadał nad nim całą duszą; szukał rady na tę jego niedolę: w końcu składał mu dowody najoczywistsze szacunku i względów najprzyjaźniej szych, skoro przychodził ostrzedz go prywatnie, póki czas, o grożącem mu ze wszech stron niebezpieczeństwie.