Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Grał?...
— Tak, panie Auguście i to z powodzeniem iście djabelskiem?...
— Dużo wygrał?
— Przeszło dziesięć tysięcy franków!...
— Fiu! fiu! sumka wcale pokaźna!... i ma pieniądze przy sobie?
— Naturalnie! dziesięć papierków zwiniętych w bocznej kieszeni od surduta, a rulonik złota w kamizelce... Surduta nawet nie zapiął jak pan widzisz...
— Dla czegóż nie skusiłeś się sam na te pieniądze i nie świsnąłeś ich, trzymając w objęciach mdlejącego?
— Ba!... nadto wiele osób nas otaczało, nie chciałem skompromitować siebie operacyą niezgrabną i w dodatku może jeszcze pójść do kozy!... Kłaniam uniżenie!... ja bo dopiero debiutuję panie Auguście... nie mam tej wprawy i tego sprytu co pan w podobnych interesach!...
Rodille przyjął z uśmiechem łaskawym ten naiwny komplement.
— Mamy trochę czasu — spojrzał na zegarek — opowiedz mi chłopcze jak to się wszystko odbyło?
— Poleciłeś mi pan przechadzać się kiedy niekiedy koło domów gry i sygnalizować natychmiast jeżeli któremu graczowi szczęście posłuży i kieszenie napęcnieją...
— Podoba mi się chłopcze twój styl kwiecisty?. Cóż dalej?
— Otóż, aby spełnić uczciwie pańskie polecenie, przed chwilą wszedłem pod numer 113 i... posła-