Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czą herbową ozdobioną koroną margrabiego, zwinął od niechcenia w ręce rękawiczki nowiusieńkie, paljowe, zapalił cygaro (wtedy jeszcze prawie wyłącznie wojskowi palili cygara) i wyszedł z pokoju, zamykając go na klucz najstaranniej.
W chwilę później wchodził do ogrodu w Palais-Royal z miną gęstą, podkręcając wąsa zawadyacko.
Ogród ten w roku 1830, nie był podobny w niczem, do monotonnego i ponurego kwadratu dzisiejszego. Był pełen uroku, pełen domów gry, alei cienistych i pięknych odalisek, wabiących ku sobie przechodniów. Cała Europa rozprawiała z zazdrością o cudach i rozkoszach w Palais-Royal, każdy cudzoziemiec skoro wysiadł w Paryżu, kazał najprzód tam się wieść. Wielka stolica, słowem, zdawała się mieścić cała w Palais-Royal!...
W chwili gdy tam wchodził Rodille, zmrok zapadał. Ze wszystkich stron zapalano kinkiety i rewerbery olejne (gaz zapowiadające); magazyny błyszczały światłem olśniewającem, przechodnie tłumnie nadpływali, w kawiarniach był tłok niesłychany, a pomiędzy czarnym strojem mężczyzn i barwnemi mundurami wojskowych, migały białe ramiona obnażone, połyskiwały dyamenty, a częściej strassy, na wyścigi z oczami czarującemi, magnetyzującemi młodzików niedoświadczonych u nimf i piękności ogródkowych.
W roku 1830, jak i za naszych czasów, właściciel kawiarni w Rotundzie, opłacał drogo rok rocznie prawo rozpinania na wolnem powietrzu namiotu obszernego w samym ogrodzie, pod którym