Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fitur i win, młoda księżna — Podhorecka najrozmaitszych wódek, miodów i nalewek. Wszystkie siedziały w obszernym pawilonie wytworów wiejskich, ładnie udekorowanym. Towarzyszyło paniom kilku mężczyzn. Baronowa próbowała wędlin, podawanych jej na talerzykach z kartkami producentów i wygłaszała swe zdania.
Dużo przytem było żartów, ale czysto spiżarnianej rozmowy. Hrabina Ćwilecka z pod oka patrzała na Stefcię i na złocienie w jej ręku. Gniewał ją ordynat, towarzyszący tej „nieciekawej trójce“ — liczyła w to pannę Ritę i Lucię.
Pani Idalja, ujrzawszy ich, rzekła:
— Pewnie się lepiej od nas bawicie, bo ja już jestem horriblement fatiguée.
— Niech panie zmienią wędliny na konfitury, a wujeneczka niech od nalewek przejdzie do serów — żartował Waldemar.
— Dobra rada! a potem ty nas będziesz cucił, bo po takiej zmianie rozchorowałabym się napewno.
— Jakże panie znajdują owe produkty?
— Są przeważnie wyborne. Zwłaszcza wędliny zasługują na uznanie.
— To dowodzi, że dobrych gospodyń u nas nie brakuje. Ma to dla kraju utylitarne znaczenie.
Jeden z panów zwrócił się do Waldemara:
— O ile się nie mylę, i pan, panie ordynacie, jest ekspertem.
— Tak, panie: narzędzi rolniczych, bydła i koni.
— I jak pan opinjuje?
— Że maszyny i kultywatory nasze robią olbrzymie postępy. Wprawdzie nie doścignęły jeszcze zagranicy, ale to wada nieustalonego systemu, brak intensywności w wykonaniu. Wina ta ciąży i na obywatelach, odbiorcach. Zanadto wierzymy w zagranicę: co zagraniczne, zyskuje uznanie, a co nasze, najczęściej ironiczny śmiech. Ale śmiać się łatwo, trudniej działać.
— Więc pan przeciwny jest maszynom zagranicznym? — spytał ktoś z grupy panów.
— Bezwarunkowo, ale w naszym kraju. My powinniśmy przedewszystkiem dbać o to, aby własną glebę uprawiać własnemi narzędziami. Im większy będziemy kładli nacisk, tem ten nacisk da lepsze wyniki. Wówczas nasze fabryki zrozumieją, że trzeba postępować, bo jest dla kogo. Zwiększy się zdolność producentów, gdy się konsumcja rozszerzy. Lecz nie prędko to nastąpi, mamy bowiem zbyt wielu starowierców Zachodu, którzy są ślepi i głusi na nasz postęp.
Wtrąciła się hrabina Ćwilecka:
— Zapomina pan, że zagranica daje nam to, czego w kraju znaleźć nie możemy, każdy zaś woli zagraniczne jedwabie, niż miejscowe drelichy.
— Dobrze! ale niech pani stale kupuje drelichy i rozszerzy ich wytwórczość — mówię w przenośni — a z czasem dojdziemy do jedwabiów. Jest to w naszej mocy.
— To też pan stosuje u siebie swoje poglądy, słyszałam — odrzekła z ironją.
— Tak, stosuję i dobrze na tem wychodzę, a majątki moje choć mają wygląd zupełnie europejski, lecz przedewszystkiem nasz własny