Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, odparł głosem zamkniętym w sobie... wiem... Opowiadano mi to w okolicy dzisiaj rano.
Stał się teraz nadzwyczajnie spokojnym. Czyścił z uwagą zaprzęgi dużą czarną ścierką.
Zachwycała mnie muskulatura jego obnażonych ramion, harmonijna, potężna giętkość jego bicepsów, oraz białość skóry... Nie widziałam jego oczu z pod opuszczonych powiek, oczu zwróconych na robotę... Ale widziałam jego usta... usta szerokie... olbrzymią szczękę zwierzęcą, okrutną w zmysłowych żądzach... I doznałam dziwnego drżenia w sercu... Zapytałam go jeszcze:
— Czy wiedzą kto ją zabił?...
Józef wzruszył ramionami... i nawpół żartem, a w pół serjo, odpowiedział:
— Jakiś włóczęga zapewne, jakiś może łajdacki obżynek.
Potem po krótkiem milczeniu:
— Phf... Pfa!... Zobaczysz, że go nie złapią... W magistracie jest wszystko do sprzedania...
I umieściwszy na siodłach zaprzęgi wyczyszczone, wskazał na portret ubóstwianego Drumonta, przybranego w laurowy wieniec, i dodał:
— Gdyby miano takiego!... Ot nieszczęście!
Nie wiem naprawdę dlaczego, opuściłam go ogarnięta dziwnym niepokojem... ostatecznie to dziwna historja, trzeba przecież o czemś mówić, aby się cokolwiek rozerwać...
Niekiedy, gdy Pani wyjdzie, a już zanadto się nudzę, idę za żelazne sztachety, odgradzające ogród od drogi, gdzie przychodzi do mnie panna Róża... Zawsze obserwuje, nic nie ujdzie jej uwagi z tego, co się dzieje u nas, kto do nas wchodzi, lub wychodzi. Jest teraz jeszcze czerwieńsza, tłuściejsza i spocona jak nigdy dotąd. Wargi jej ust jeszcze bardziej odęte, stanik już nie może pomieścić jej rozklapanych piersi... I coraz więcej oddaje się rozwięzłym pomysłom... Nic innego jej nie zajmuje jak tylko to, i nic innego nadto nie widzi...