Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ile razy spotykamy się, jej pierwsze spojrzenie skierowane jest na mój brzuch, pierwsze słowo, jakie do mnie wypowiada swoim grubym głosem jest:
— Czy pamiętasz co ci polecałam... Jak tylko się spostrzeżesz, idź do pani Gouin... w tej chwili...
Jest to prawdziwie uprzykrzona manja...
Podrażniona nieco odparłam.
— Ale dlaczego chcesz abym to spostrzegła?... Nie znam tu nikogo.
— Ach... wyrzekła... nieszczęście łatwo przychodzi... Chwila zapomnienia... no i naturalnie... jest... Nieraz niewiadomo jakim sposobem się to stało... Widziałam już... podobne tobie... pewne siebie... i potem trochę... stało się... Ale znając panią Gouin można być spokojną... Jest to prawdziwe błogosławieństwo dla kraju taka uczona kobieta. I dyskutowała poruszając odrażająco swem tłustem cielskiem z zamiłowaniem do gminnych sprośnych uciech.
— Niegdyś, moja droga, spotykano tutaj masę dzieci... Miasto było poprostu zatrute dziećmi... Coś obrzydliwego!... ruszało się to na ulicach... jak kury na podwórzu folwarcznem... wrzeszczało to pod każdym progiem... wytwarzało nieopisany hałas!... Nie widziano nic prócz tych krzykaczy... A dziś, nie wiem czy zauważyłaś... dziś nie widać tego... prawie że wcale tego niema... I z uśmiechem jeszcze bardziej sprośnym, mówiła dalej:
— I to wcale nie dlatego, aby się dziewczęta mniej bawiły... Ach, mój Boże, wcale nie... Przeciwnie... Nigdy nie wychodzisz wieczorem... ale gdybyś poszła się przejść o dziewiątej, pod kasztanami zobaczyłabyś... Wszędzie na ławkach pary... ściskają się... pieszczą... to bardzo miłe... Ach! ja, trzeba ci wiedzieć, znajduję, że miłość jest prześliczną... Rozumiem, że niepodobna jest żyć bez miłości... tak, ale to nieznośne mieć bezustannie włóczące się za sobą zasmarkane bachory. A teraz nie ma tego... nie ma więcej... Pani Gouin zawdzięczają to dziewczęta... Jedna chwila nieprzyjemna i wszystko przejdzie... Na twojem miejscu nie namyślałabym