Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

««Dotąd, Adamie, doświadczałem ciebie,
I widzę, że znasz nietylko zwierzęta,
Któreś właściwie nazwał, lecz i siebie,
Wolnego swego wyrażając ducha.
Mój wizerunek — żadnemu zwierzęciu
Nieudzielony: nie mogą być zatem
Towarzyszami twymi. Bardzo słusznie,
Że nie znalazłeś w nich upodobania,
I tak sądź zawsze. Nim rzekłeś, wiedziałem,
Że człowiekowi niedobrze samemu.
Nie takiem wybrał tobie towarzystwo,
Któreś tu widział zwołane na próbę,
Byś sąd objawił o tem, co się godzi.
Bądź pewien, że to, co wkrótce przywiodę,
Spodoba ci się — twoje podobieństwo,
Twoja najlepsza pomoc, ty sam drugi,
Zupełnie według pragnień serca twego.»»
«Umilkł, a może nie słyszałem więcej,
Bo już ma ziemska istność przemożona
Jego niebiańską, pod jej długim wpływem,
Na szczytach takiej nadziemskiej rozmowy,
Jak oślepiona, wyczerpana rzeczą
Przewyższającą jej zmysły, opadła,
We śnie szukając przywrócenia siły.
Na głos natury przybiegł sen niebawem,
Zamknął mi oczy, zamknął, lecz otworem
Zostawił celę wewnętrznego wzroku
Imaginacyi, za jej pośrednictwem,
Jak w zachwyceniu, śpiącemu, gdziem leżał,
Tak się wydało, że widzę przejasną