Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Postać, przed którą stałem wprzód na jawie:
Ta, przystąpiwszy, otwarła mój lewy
Bok, i wyjęła stamtąd żebro, życiem
Serca ogrzane, krwią świeżą ociekłe.
Szeroka była rana, ale prędko
Zapełniła się ciałem i zgoiła.
A postać w rękach urabiała żebro,
Pod ich działaniem urosła istota
Taka, jak człowiek, tylko płci odrębnej,
Tak piękna, że co tylko dotąd w świecie
Pięknem się zdało, teraz pospolitą
Przybrało cechę, lub się jednoczyło
W niej, w jej spojrzeniach, które odtąd lały
Do mego serca słodycz wprzód nieznaną.
I wszystko w koło przy jej pojawieniu
Tchnęło miłością, rozkoszą kochania.
Nagle zniknęła, ciemności zostały,
Ze snum się zerwał, aby ją odnaleść,
Albo jej stratę wiecznie opłakiwać,
Do wszystkich innych rozkoszy wstręt czując,
Gdy wbrew nadziei spostrzegłem w pobliżu
Taką, jak we śnie widziałem, ozdobną
Wszystkiem, co tylko i ziemia i Niebo
Mogły dostarczyć godnego kochania.
Szła, wiódł ją Stwórca, chociaż niewidziany,
Głosu słuchała, świętości małżeństwa
I obowiązków stanu już wiadoma.
Wdzięk w każdym kroku był, niebo w spojrzeniu,
Godność i miłość w każdym ruchu ciała.
Radością zdjęty w cały głos krzyknąłem: