Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy czytać i pisać i dostaje za to na miesiąc dwa reńskie i szklankę kawy z bułką raz na tydzień. Bo chłopak głowę ma dobrą i objęcie bystre; mam już i ja z niego wyręczenie, bo mi rachunki pisze za pranie.
Hulatyński słuchał to opowiadanie gadatliwej baby, jak się słucha cudownych powieści — coś w rodzaju podróży Guliwera po krainie Liliputów.
Gdy nazywała dwa tysiące reńskich majątkiem, co po dwudziestu łatach miał służyć za posag dziewczynie, przypomniało mu się, że on przed kilku dniami posiadał daleko większą sumę, i uważał ją jako ostatnią zapowiedź zbliżającej się nędzy.
Z dalszego opowiadania i poufnych zwierzeń Tomaszowej dowiedział się, że na zebranie owych kilkuset reńskich, z których kiedyś miały urość dwa tysiące pracowała lat blizko trzydzieści, zbierając po kilkadziesiąt krajcarów tygodniowo. On, który tylko umiał trwonić wielkie sumy, ze zdumieniem i pewnem uszanowaniem począł oceniać tę drobną, mozolną, mrówczą pracowitość to wytrwałe, powolne gromadzenie centów, aby z nich tysiące urosły. Było to dla niego takiem samem zjawiskiem, jak owe pokłady kredowe, które się trwożą z milionów i bilionów drobniuchnych żyjątek. Ileż to ciężkich dni pracy, okaleczeń rąk, niespanych nocy, odmawianie sobie różnych potrzeb i przyjemności było potrzeba, aby z lichego zarobku zebrać taką olbrzymią sumę! Bo olbrzymią wydawała mu się ona, gdy się jej przypatrywał przez powiększające szkła własnego zdumienia.