Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, pani — rzekł poważnie.
— Więc grozi ci większe niebezpieczeństwo niż każdemu innemu!
— Dlaczego?
— Narażasz nie tylko życie, ale rzecz stokroć droższą — duszę.
— Mówmy o czem innem... Zdaje mi się, że jutro deszcz będzie padał.
— Panie de Mergy, mam wiele przyjaźni dla twego brata i wskutek tego niepokoję się o ciebie.
Bernard skłonił się z wdzięcznością.
— Wy, heretycy, nie wierzycie w moc świętych relikwii? A jednak skuteczność ich żadnej nie ulega wątpliwości. Mój krewny jej zawdzięcza, że wszystkie kule go omijały.
— Jakżebym chciał mieć taką obronę.
Ledwie wymówił te słowa, pani de Turgis spiesznie wyjęła z za gorsu płaskie, złote pudełeczko, na czarnej wstążce zawieszone.
— Włóż je na siebie w dzień pojedynku, a potem mi je oddasz.
— Jeżeli będę żył.
— Pamiętaj mieć o niem staranie.
— Wszak od pani pochodzi, Wziął od niej relikwiarz i zawiesił na szyi.
— Katolik byłby podziękował za tak cenny talizman.
Bernard pochwycił jej rękę i chciał ją ponieść do ust.
— Nie! nie! — zawołała — już za późno.