Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu chwili wytchnienia, a skoro upatrzysz stosowną porę, pchnij go z całej siły w piersi.
Byłby jeszcze dał niejedną radę Bernardowi, ale na dziedzińcu zagrały rogi, oznajmiając, że czas wyjeżdżać na łowy. Drzwi apartamentu królowej-matki otworzyły się i wyszedł z nich król, prowadząc za rękę Katarzynę Medycejską w stroju myśliwskim.
Jerzy de Mergy skłonił się pani, z którą dotąd rozmawiał i zbliżywszy się do brata, uderzył go po ramieniu.
— Szczęśliwyś! — rzekł wesoło — ledwie się pokazałeś, a już białogłowy za tobą szaleją. Czy wiesz, że piękna hrabina de Turgis przez kwadrans rozmawiała ze mną o tobie? Pamiętaj, żebyś podczas polowania był obok niej, staraj się zdobyć jej względy... Ale co tobie jest u licha? Minę masz taką kwaśną... No, rozruszaj się.
— Nie mam ochoty jechać na łowy i wolałbym...
— Jeżeli nie pojedziesz, Comminges pomyśli, że go się boisz — ostrzegł Vandreuil.
— A więc pojadę — rzekł Bernard, przesuwając ręką po rozpalonem czole.
Postanowił dopiero przy powrocie zwierzyć się bratu. Istotnie, trzeba było wziąć udział w łowach, gdyż inaczej nie tylko pan de Comminges, ale i hrabina de Turgis mogłaby pomyśleć, że myśl o pojedynku zatruła mu przyjemność.