Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII.
Łowy królewskie.

Dziedziniec zamkowy roił się tłumem strojnych pań i panów, na dziarskich rumakach. Wrzaskliwy głos rogów, szczekanie psów, rżenie koni; żarty i śmiechy jeźdzców tworzyły koncert rozkoszny dla ucha myśliwca, ale nieznośny dla każdego innego śmiertelnika.
Bernard machinalnie poszedł za bratem i nie wiedząc kiedy, stanął przy hrabinie, która włożyła już maskę i dosiadła pysznego, andaluzyjskiego wierzchowca. Kierowała nim z wdziękiem i swobodą.
Jerzy zbliżył się do niej pod pozorem ściągnięcia popręgu.
— Oto mój brat — rzekł półgłosem — nie bądź zbyt okrutną dla niego, nadobna hrabino; biedak stracił głowę, odkąd cię ujrzał przed Luwrem.
— Zapomniałam już, jak się nazywa — odparła niedbale.
— Bernard. Czy uważasz, pani, że przepasany jest szarfą w twoich barwach?
— Umie jeździć konno?
— Sama przekonasz się o tem.
Pożegnał, ją i pospieszył do jednej z dam honorowych, o której względy się ubiegał. Zaję-