Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uspokojeni dworzani ze śmiechem zbliżyli się do Bernarda, żartując z mniemanego niebezpieczeństwa.
— Co znaczy to zuchwalstwo? — sarknął Coligny, uwalniając się nakoniec z rąk Bonissana — jak śmiałeś otworzyć list do mnie adresowany?
— Panie admirale, gdyby przypadkiem koperta zawierała subtelną truciznę, która mogłaby cię spiorunować, to lepiej żebym ja był zginął, niż ty, podpora religii i chwała Francyi.
Szmerem podziwu przyjęto słowa młodzieńca. Coligny ze wzruszeniem uścisnął mu rękę i rzekł po chwili:
— Kiedy otworzyłeś list, to go przeczytaj.
Bernard czytał co następuje:
„Na zachodzie niebo rumieni się krwawą łuną, gwiazdy zniknęły, za to na widnokręgu ukazują się płomieniste miecze. Trzeba być ślepym, żeby nie rozumieć co zwiastują te znaki. Gasparze! przypnij ostrogi i naostrz szpadę, bo inaczej za dni niewiele kruki będą się pasły twojem ciałem.”
— Kruki mają oznaczać Gwizyuszów — odezwał się Bonissan.
Wszyscy milczeli, ale znać było, że złowrogie proroctwo silne sprawiło wrażenie.
— Iluż ludzi w Paryżu zajmuje się niedorzecznościami! — pogardliwie rzekł admirał — podobno dziesięć tysięcy oszustów utrzymuje się jedynie z wróżb i czarów.