Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najmniej czterdziestu panów go otaczało, a między nimi byli dworzanie, szlachta i kilku duchownych. Admirał był wysokiego wzrostu, ale nieco zgarbiony; ubrany w czerni, z wielką prostotą; wyłysiałe jego czoło porysowane było zmarszczkami, wyżłobionemi nie przez lata, lecz przez trudy wojenne. Długa, siwa broda, przystrzyżona spiczasto, podług ówczesnej mody, spadała mu na piersi, policzki miał zapadnięte i przecięte głęboką blizną, której nie zakrywały wąsy. Postrzał, otrzymany w bitwie pod Moncontour, przeszył mu twarz i wybił kilka zębów. Oblicze jego miało wyraz raczej smutny niż surowy; powiadano, że od śmierci brata, dzielnego Dandelota, nie uśmiechnął się ani razu. Oparty był o stół, na którym leżały mapy, plany i wielka Biblia in quarto. Mnóstwo porozrzucanych wykałaczek świadczyło o przyzwyczajeniu, z którego nieraz żartowano. Sekretarz siedział przy stole i pisał list, który dyktował mu admirał.
Widok tego wielkiego męża, który dla protestantów był więcej niż królem, sprawił takie wrażenie na Bernardzie de Mergy, że przejęty czcią, przykląkł na jedno kolano. Admirał, niezadowolony z tej oznaki hołdu, dał mu znak, żeby powstał, i z niechęcią wziął podane pismo.
— Ach! to od mojego starego druha, barona de Mergy — rzekł, rzuciwszy okiem na pieczęć herbową — jesteś podobny do niego młodzieńcze.