Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kobiecie; ona przeniosła mię nad księcia i odtąd ten człowiek stał się moim śmiertelnym wrogiem. Z każdej korzystał sposobności, żeby mię upokorzyć i zniesławić, a Bóg mi świadkiem, że nie byłem gorszy od innych.
— Nie byłbym przypuścił, że książę był zdolny do takiej podłości.
— Już nie żyje, a wyście zrobili z niego bohatera. Tak się często dzieje na Świecie. Ha! zginął śmiercią walecznych, a ja mu przebaczyłem moje krzywdy. Biedny szlachcic śmiał z nim spółzawodniczyć! Już to samo poczytane mi było za zbrodnię.
Zerwał się wzburzony temi wspomnieniami i zaczął żywo chodzić po pokoju. Po chwili opowiadał dalej drżącym nieco głosem.
— Raz dworzanin księcia, dla przypodobania się panu swemu, rzucił mi w oczy obelżywe słowo. Wyzwałem go i zabiłem. Pojedynki w armii były wówczas chlebem powszednim, zdarzało się ich po dwanaście dziennie. Wodzowie zamykali na to oczy, ale książę dla mnie zrobił wyjątek i postanowił, że dla przykładu zostanę ukarany śmiercią. Dzięki prośbom wszystkich panów, a zwłaszcza admirała de Coligny, zostałem ułaskawiony; ale to nie zaspokoiło nienawiści księcia. W bitwie pod Jazeneuil, dowodziłem oddziałem piechoty i jeden z pierwszych szedłem do ataku. Miałem lewe ramię przebite włócznią a pancerz pogięty od kul przyjacielskich. Zostało mi zale-