Przerwał mu ogólny wybuch śmiechu.
— Wyjdźmy stąd — szepnął Bernard do brata, przejęty oburzeniem.
Obaj wyszli ukradkiem, ale reszta towarzystwa była tak zajęta listem, że nie zauważono ich zniknięcia.
Jerzy de Mergy wrócił do miasta wraz z bratem i zaprowadził do swego mieszkania. Scena, której przed chwilą byli świadkami, wywarła na nich obu tak przykre wrażenie, że długo nie mogli ochłonąć. A jednak nic w niej nie było nadzwyczajnego, szał pojedynków ogarnął wtedy całą Franc obrachowano, że za panowania Henryka III i Henryka IV więcej w ten sposób zginęło szlachty, niż podczas dziesięcioletniej wojny domowej.
Mieszkanie Jerzego urządzone było wytwornie; adamaszkowe kotary i barwne kobierce zdziwiły Bernarda, przyzwyczajonego do skromnych i poważnych komnat. Obaj zasiedli w niewielkim gabinecie, w którym pobożność kojarzyła się w dziwny sposób ze światowością. Obok rzeźbio-