Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O cóż to idzie, panowie? — zagadnął Jerzy de Mergy, chcąc pogodzić zwaśnionych.
— Nasz przyjaciel, Rheincy, upiera się, że pani de Sillery jest mu wierną, a przyjaciel Vandreuil utrzymuje, że go zdradza — spokojnie objaśnił Béville.
Ogólny wybuch śmiechu jeszcze więcej rozjątrzył pana de Rheincy, który rozpłomienionym wzrokiem mierzył barona.
— Na dowód mogę pokazać jej listy — oświadczył Vandreuil.
— Zobaczymy! — wykrzyknął Rheincy.
— Przeczytam panom jeden tylko bilecik — rzekł Vandreuil, sięgając do kieszeni — sądzę, że to wystarczy. Zresztą, nie mnie jednego ta pani obdarza swemi względami.
— Kłamiesz! — wrzasnął Rheincy.
Baron siedział za daleko, ażeby ręka jego mogła dosięgnąć przeciwnika.
— Zapłacisz mi za tę zniewagę! — syknął i rzucił w niego butelkę.
Rheincy zręcznie uniknął ciosu; zerwawszy się, pobiegł po swój rapir.
Wszyscy powstali, jedni żeby przeszkodzić pojedynkowi, inni żeby się usunąć.
— Czyście poszaleli! — zawołał Jerzy, stając przed baronem — przyjaciele mieliżby się bić o kobietę?
— Butelka, rzucona w twarz, to jak policzek — chłodno oświadczył Béville — sprawa ta inaczej nie może być zakończoną.