Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Musieli być w dobrym humorze, gdyż śmieli się na całe gardło. Spotkawszy kobietę strojną, kłaniali jej się uprzejmie, choć zuchwale, za to potrącali mieszczan, którzy usuwali im się z drogi, klnąc po cichu zawadyackich dworzan.
Jeden tylko młodzieniec szedł z głową spuszczoną, nie biorąc udziału w ogólnej wesołości.
— Na moją duszę! — zawołał jego towarzysz, uderzając go po ramieniu — co tobie, Jerzy? Zachmurzyłeś się jak noc, od kwadransa ust nie otworzyłeś. Czyżbyś chciał wstąpić do Kartuzów?
Na dźwięk imienia „Jerzy”, Bernard de Mergy drgnął i zbliżył się cokolwiek, nie dosłyszał jednak odpowiedzi młodzieńca, którego nazwano tem imieniem.
— Założyłbym się o sto pistolów — odezwał się drugi — że zakochał się. Biedny przyjacielu, jakże cię żałuję!
— Idź do czarownika Rudbecka po filtr miłosny — radził trzeci.
— Niestety! — odparł smutnie młodzieniec — mniejbym się martwił, gdyby chodziło o jaką miłostkę, ale de Pons, któremu dałem list do mego ojsca, wrócił i powiada, że ojciec ani chce o mnie słyszeć.
— Twój ojciec jest nieubłagany — odrzekł jeden z towarzyszy.
W tej chwili Jerzy przypadkiem odwrócił głowę i ujrzał Bernarda. Z okrzykiem radości poskoczył ku niemu, a brat, nienamyślając się ani