Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bernardowi pilno było odjechać, kazał więc przymocować swój pakunek i skoczył na siodło. Wierzchowiec poczuł nowego pana i chcąc wypróbować jego umiejętność, zaczął wierzgać i wspinać się. Wkrótce jednak zrozumiał, że ma do czynienia z wytrawnym jeźdzcem; dostawszy kilkakrotnie ostrogą, uspokoił się, ale siły jego wyczerpały się w tej walce, więc padł jak długi na ziemię. Ogólny śmiech rozległ się za niefortunnym jeźdzcem, który miał już ochotę wypłazować żartownisiów, ale się pomiarkował w porę i dosiadłszy powtórnie myszatej szkapy, puścił się w stronę Orleanu, w pogoń za rajtarami.
Ujechawszy z pół mili, zaczął się zastanawiać, że nie tak łatwo ich dopędzi; kto wie, może koń jego już sprzedany? może trębacz nie zechce go oddać? Po namyśle, zawrócił ku Paryżowi, pocieszając się tem, że mógł zostać ograbiony do szczętu, a nawet zamordowany. Dobrze, że się na małej szkodzie skończyło. Ta myśl wprawiła go w dobry humor.
Szkapa rajtara miała niezłego kłusa, nad wieczorem Bernad przyjechał do Paryża przed samem zamknięciem bram, i stanął w gospodzie Św. Jakóba.