Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oberżysta spoglądał kolejno na żonę, sąsiada i kuchcików, jak gdyby żądał od nich rady i pomocy.
— Ach! ci rajtarzy! — westchnął — nie łatwo od nich grosz wytargować. Dowódca dał mi trzy talary, a chorąży kopnął nogą.
Bernard rzucił mu dukata.
— Masz, sądzę, że to dosyć.
— Dukata! — żałośnie zawołał oberżysta — dukata za sto butelek wypitych, za tyle naczyń potłuczonych, za tyle hałasu, nie licząc policzka i guzów!
— Dukata za tyle szkód i strachu! — wyrzekała jego żona — panowie katolicy nieraz także sobie pohulają, ale przynajmniej dobrze płacą.
Gdyby Bernard miał trzos pełny, z pewnością byłby im dał dobre wyobrażenie o hojności hugonotów.
— Być może — rzekł sucho — ale panów katolików nikt nie okradł. Bierzesz dukata, czy nie?
Oberżysta skwapliwie podniósł pieniądz.
— Przyprowadźcie mi konia! — rozkazał Bernard, zwracając się do jednego z kuchcików.
Chłopak podrapał się w głowę i pytająco spojrzał na swego pana.
W oczach oberżysty mignęła złośliwa radość.
— Ja sam go przyprowadzę — rzekł wychodząc.
Jakież było zdumienie Bernarda, kiedy zamiast swego pięknego bułanka, ujrzał starą myszatą szkapę, z szeroką na łbie blizną, a zamiast