Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dietrich Hornstein, do usług. Bernard de Mergy, z którym obiadowałem w Etampes?
— Ten sam. Teraz nie nazywam się już Mergy, tylko bratem Ambrożym.
— A ja bratem Antonim, z Alzacyi.
— Dokąd dążysz, rotmistrzu?
— Do Roszelli.
— Ja także.
— Doskonale się składa! W okropny kłopot wprawiłeś mnie, panie de Mergy; nie umiem słowa po łacinie, a wziąłem cię za prawdziwego zakonnika.
— Ja tak samo ciebie, rotmistrzu.
— Skądże uciekasz?
— Z Orleanu; ukrywałem się tam przez tydzień. Moi biedni rajtarzy, mój chorąży... wszyscy w Loarze.
— A mój koń, rotmistrzu?
— Wasz koń? Kazałem obić trębacza, który go zabrał, ale nie wiedząc, gdzie was szukać, nie mogłem go oddać.
— Mniejsza o niego, myślmy teraz, żeby wyjść cało z matni. Dopomagajmy sobie, jak przed chwilą.
— Zgoda.
Podali sobie ręce i wsiedli na statek, który dowiózł ich szczęśliwie do Beaugency. W drodze widzieli mnóstwo trupów, na falach Loary; byli to mieszkańcy z Orleanu.