Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bois-Dauphin nie żyje! — krzyknęli żołdacy, widząc, że towarzysz ich się nie rusza — czekaj, łotrze, zapłacimy ci za to!
Pochwycili za broń, ale młody zakonnik zakasał rękawy habitu, i podniósłszy miecz, leżący na ziemi, wywinął nim młynka; kolega jego wydobył z zanadrza sztylet i groźnie wzniósł go do góry.
— Damy wam nauczkę! — krzyknął donośnym głosem.
W kilka minut potem, żołdacy ranni i rozbrojeni uciekali przez okno.
— To dziwy! — zawołała Małgorzata, która w osłupieniu przyglądała się walce — jak żyje nie widziałam zakonników, którzyby się tak gracko bili! Ale jeden został na placu, mogę mieć z tego powodu kłopot.
— Zapewne pilne sprawy powołują was, podobnie jak mnie, do Beaugency — rzekł młody zakonnik do starego — statek nadpływa, jedźmy.
— Masz słuszność — odpowiedział towarzysz, chowając sztylet.
Zapłaciwszy gospodyni, udali się ku Loarze.
— Jeżeli się nie mylę, już was kiedyś widziałem — odezwał się młodszy.
— Wasza twarz także jest mi znaną.
— Gdyśmy się raz pierwszy widzieli, nie miałeś habitu na sobie.
— Ani wy, ojcze.
— Rotmistrz rajtarów?...