Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gospodyni jeszcze się wzdragała, ale groźne spojrzenie Bois-Dauphina zmusiło ją do posłuszeństwa.
Żołdacy wysuszali jedną butelkę po drugiej; żarty rubaszne i klątwy sypały się jak z rękawa.
— Przyjaciele — wrzasnął Bois-Dauphin, uderzając pięścią w stół — wypijmy za zdrowie króla. Niech żyje król!
— Wielebni ojcowie wypić muszą także.
— To się rozumie! przywtórzył Bois-Dauphin i chwiejąc się, powstał z ławy.
— Wielebny ojcze — rzekł, nalewając wina młodemu zakonnikowi — wypij za zdrowie króla a na zgubę jego wrogów.
— Nie pijam po jedzeniu — odparł zaczepiony.
— Zobaczymy, czy nie wypijesz!
Bois-Dauphin wziął szklankę i przysunął ją do ust zakonnika; ten zerwał się, pochwycił szklankę, i rzucił ją w twarz natręta. Wszyscy się rozśmieli.
— Żart wcale mi nie przypadł do smaku; gdyby nie twój habit, nauczyłbym cię szanować ludzi! — zawołał rozgniewany Bois-Dauphin.
Wziął drugą szklankę i chciał ponownie zmusić zakonnika do spełnienia toastu; zakonnik stracił cierpliwość, jedną ręką pochwycił go za kołnierz, drugą, uzbrojoną w butelkę, wymierzył mu tak silny cios w głowę, że Bois-Dauphin, zalany krwią i winem, upadł bez zmysłów na ziemię.
— Doskonale! — zawołał starszy zakonnik — z ciebie, ojcze, zuch nielada!