Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ścigało ją dwóch drabów, zachęcając się wzajemnie dzikiemi wrzaskami. Nieszczęśliwa już była w otwartej bramie, kiedy jeden z napastników wystrzelił do niej z rusznicy. Upadła, dosięgnięta kulą, ale podniosła się zaraz i błagalnym ruchem wyciągnęła do Jerzego ręce, w których trzymała dziecię.
— To trzecia — zawołał zbój z rusznicą — nie spocznę, dopóki nie sprzątnę dwunastu hugonotek.
— Nędzniku! — krzyknął Jerzy i wystrzelił do niego z pistoletu.
Morderca upadł martwy.
— Czy to się godzi zabijać swojego? — zawołał jego towarzysz.
Jerzy wyciągnął z za pasa drugi pistolet. Morderca zrozumiał ten ruch i rzuciwszy pochodnię, umknął pospiesznie. Mergy pochylił się nad zabitą hugonotką: przekonał się, że kula przeszyła ją na wylot; dziecię, uwieszone u jej szyi, zbryzgane krwią matczyną, płakało, ale nie było ranione. Jerzy wyrwał je z zastygłych objęć matki i ukrył pod płaszczem, a dla własnego bezpieczeństwa, zdjął biały krzyż z kapelusza mordercy i przypiął do swego. Tym sposobem dostał się do domu hrabiny, nie napastowany przez nikogo.
Bracia przywitali się serdecznie; Jerzy w krótkości opowiedział, co się dzieje w mieście, Bernard przeklinał króla i Gwizyuszów, pałając żądzą zemsty; hrabina płakała w milczeniu, a dziecko kwiliło żałośnie.