Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żołnierzy z zapalonemi lontami. Już późno, muszę wracać do Luwru.
Bernard po drodze zauważył ruch na ulicach Paryża, zwykle pustych i spokojnych o tej porze. Coraz to spotykał tragarzy, niosących zawiniątka, podobne do pęków włóczni, oddziały żołnierzy uzbrojonych, tajemnicze postacie otulone w płaszcze.
— Przyjacielu, a gdzie niesiecie te włócznie? — zagadnął jednego z tragarzy.
— Do Luwru, panie, na dzisiejszą zabawę.
— Towarzyszu — zwrócił się do sierżanta, dowodzącego patrolem — dokąd spieszycie, uzbrojeni jak na wojnę?
— Do Luwru, panie, na dzisiejszą zabawę.
— Hej! paziu, dokąd prowadzisz te rumaki?
— Do Luwru, panie, na dzisiejszą zabawę.
— Wszyscy widać są zaproszeni, oprócz mnie — pomyślał Bernard — mniejsza o to, mało dbam o królewską zabawę. Dziwi mię tylko, że nic o niej nie słyszałem.
Nieco dalej spotkał człowieka, który zatrzymywał się przed różnemi domami i kredą kreślił krzyże na drzwiach.
— Czy jesteś kwatermistrzem i znaczysz mieszkania?
Nieznajomy nie odpowiedział i zniknął spiesznie.
Bernard był już blizko domu hrabiny, kiedy na zakręcie ulicy, spotkał pana de Béville, starannie otulonego w płaszcz.