Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kapitan strasznie zły — zauważył trębacz — dawniej chętnie z nami gawędził, a dziś, przez całą drogę, ust nie otworzył.
— Zgryzł się, słysząc o sprawkach hugonotów — odrzekł sierżant.
— Znowu się zacznie wojna domowa.
— Tem lepiej, bo przy tej sposobności będzie można się obłowić porządnie.
W tej chwili chorąży powrócił i zbliżywszy się do kapitana, mówił z nim po cichu.
— Nie rozumiem, co się dziś dzieje w Paryżu — rzekł jeden z żołnierzy wysłanych na zwiady, do towarzyszy, którzy go otoczyli — na ulicach nie spotkaliśmy żywej duszy, za to w Bastylii pełno wojska; widziałem na dziedzińcu istny las włóczni.
— Cały pułk Szwajcarów tam obozuje — do dał drugi.
— Słyszałem, że wczoraj hugonoci usiłowali zamordować króla, a wśród zamieszania, książę Gwizyusz ranił admirała de Coligny — dorzucił trzeci.
— Szwajcarzy wykrzykują głośno, że hugonoci za wiele sobie pozwalają.
— Puszą się i nadymają jak pawie:
— Wszystko radziby dla siebie zagarnąć, a nam zostawić kości do ogryzania.
— To pewna — rzekł sierżant — że gdyby mi rozkazano: „Hajże, na hugonotów!” nie wahałbym się ani chwili.
— Powiedz, Belle-Rose, czy nasz chorąży z kim rozmawiał? — zapytał Merlin.