Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdybym był na twojem miejscu, czekałbym na niego przy wyjściu ze zboru i palnąłbym bez wahania. Jedna kula wystarczy... Kuzyn Gwizyusz byłby ci bardzo wdzięczny, a we Francyi zapanowałby spokój... Coligny cię obraził, masz prawo go skarcić.
— Morderstwo zostawia wieczną plamę na honorze szlachcica — odparł Jerzy z godnością.
Odpowiedź sprawiła na królu wrażenie gromu; stał nieruchomy, trzymając w ręku rusznicę, był bardzo blady, usta miał otwarte, wzrok osłupiały.
Nagle strzelba wysunęła się z drżących jego dłoni i upadła na ziemię; kapitan poskoczył skwapliwie, żeby ją podnieść, król rzucił się na fotel i zwiesił głowę na piersi. Jakaś ciężka walka toczyła się w jego duszy.
— Kapitanie de Mergy — przemówił nakoniec — gdzie stoi twój oddział?
— W Meaux, Najjaśniejszy Panie.
— Za kilka dni udasz się tam i przyprowadzisz go do Paryża; rozkaz piśmienny otrzymasz niebawem.
Głos króla brzmiał szorstko i porywczo. Jerzy zrozumiał, że popadł w niełaskę i że posłuchanie skończone; stosownie do etykiety dworskiej, wychodził tyłem, kłaniając się co chwila i miał już uchylić portyery, kiedy król zerwał się z fotelu i rzekł, chwytając go za ramię:
— Milcz jak grób, jeśli ci życie miłe!