Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ani wiek, ani stanowisko admirała nie pozwalają na to, żebym ja śmiał go wyzwać na pojedynek; lękałbym się stracić przez to względy Waszej Królewskiej Mości.
— Więc nie zemścisz się na admirale? Ależ ten dziad obrzydły staje się coraz zuchwalszym.
Jerzy szeroko otworzył oczy ze zdumienia, słysząc w jaki sposób król odzywa się o wrzekomym swoim ulubieńcu.
— Obraził cię bardzo dotkliwie — mówił Karol — są uchybienia, których się nie znosi nawet od monarchy.
— Admirał nie przyjąłby mego wyzwania.
— Prawdpodobnie, ale...
Król wziął rusznicę i uczynił gest, jakby brał kogo na cel.
— Rozumiesz?...
Jerzy cofnął się.
— Najjaśniejszy Panie, radzisz mi...
— Nic ci nie radzę, do szatana! — zawołał Karol, obrzucając Jerzego piorunującem spojrzeniem.
De Mergy nie wiedział co począć, tymczasem król odezwał się nieco łagodniej:
— Gdybyś strzelił do niego, mszcząc się za honor skrzywdzony, nie popełniłbyś grzechu; cześć szlachcica warta kuli. Coligny jest dumny i zuchwały, wiem, że spiskuje przeciwko mnie, radby zająć moje miejsce... Ile razy go widzę, ręka mi drży, z przyjemnością zdusiłbym go sam.
Jerzy słuchał w milczeniu groźb monarchy.