Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żarty i przycinki spadały jak grad na Bernarda, który opędzał się o ile mógł, zaledwie hamując oburzenie. Ukazanie się króla przerwało złośliwą zabawę; panie i panowie stanęli rzędem, kłaniając się nizko.
Karol IX odprowadzał admirała de Coligny, z którym długo rozmawiał w swoim gabinecie; monarcha wspierał się na ramieniu sędziwego wodza, którego siwa broda i skromna odzież stanowiły sprzeczność z młodością i bogatemi szatami króla. Patrząc na nich, można było myśleć, że Karol z rzadką roztropnością wybrał, na ulubieńca, najrozumniejszego z pomiędzy swoich poddanych.
Wszystkie oczy były na nich zwrócone, nikt więc nie zauważył, że hrabina de Turgis zbliżyła się do Bernarda i wrzucając do jego kapelusza jakiś przedmiot, szepnęła:
— Przeczytasz potem.
Był to tylko klucz i kartka, na której skreślono następujące wyrazy:
„Klucz — otwiera drzwi do mego ogrodu; przyjdź wieczorem, zobaczysz mię bez maski.

Dyana.”

Król odprowadził admirała do drzwi galeryi.
— Żegnam cię, zacny przyjacielu — rzekł, ściskając dłoń jego — wiesz dobrze, jak cię kocham, ja zaś nie wątpię, że jesteś mi oddany ciałem i duszą.
Wracając do gabinetu, zatrzymał się przed Jerzym.