Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To być nie może.
— Serce się nie starzeje — westchnęła nieznajoma.
— Ta kibić kształtna, ta drobna rączka, cała postać twoja, pani, dowodzi, że umyślnie się oskarżasz.
Więcej było grzeczności niż przekonania w głosie Bernarda.
— Niestety! to tylko mi zostało rzekła nieznajoma, znów wzdychając — a wam, mężczyznom, nie wystarcza...
— Pozwól mi pani zdjąć tę maskę — domagał się zaniepokojony młodzieniec.
— Nie! nie! — zawołała, odpychając go — pamiętaj, kawalerze, żeś dał słowo... Ale przypuśćmy, że nie jestem piękną, ani młodą, czybyś mnie porzucił?
Bernard przypatrywał się jej rękom, białym jak alabaster a jak aksamit delikatnym.
— Jedna tylko kobieta w Paryżu ma ręce podobne! — rzekł z ożywieniem.
— Doprawdy? Któż taki.
— Hrabina de Turgis.
— Istotnie, Dyana ma ładne ręce, a zawdzięcza to maści migdałowej; ja mam piękniejsze — pochwaliła się nieznajoma.
— Nie, to chyba nie hrabina — pomyślał Bernard.
Przyglądał się uważnie ręce nieznajomej pani, czy nie nosi na palcu pierścienia, który widział u hrabiny, ale nie dostrzegł nawet obrączki.