Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Uwielbienie dla odwagi twojej, panie de Mergy, zniewoliło mnie do szalonego kroku: zapragnęłam poznać najdzielniejszego z rycerzy.
Bernard skłonił się i zarumienił.
— Mam nadzieję, że nie będziesz pani okrutną i raczysz zdjąć maskę, która kryje twoje oblicze, jak chmura przyćmiewa promienie słoneczne.
— Jeżeli będę zadowoloną z was, ujrzycie mię nieraz z odkrytą twarzą, ale dziś trzeba poprzestać na masce.
— Wielką i to dla mnie łaską, ale okażę się zuchwałym.
To mówiąc, Bernard ukląkł przed nieznajomą i uczynił ruch, jak gdyby zamierzał zdjąć maskę z jej twarzy.
— Kawalerze, jesteś zbyt niecierpliwy. Usiądź natychmiast na swojem miejscu, gdyż inaczej odejdę. Gdybyś wiedział, kto jestem i na co się narażałam przychodząc tu, wdzięczność twoja nie miałaby granic.
— Ten głos jest mi znany — szepnął Bernard.
— Słyszysz go po raz pierwszy w życiu... Odpowiedz mi, tylko szczerze, na pytanie: zdolny jesteś kochać wiernie i stale?
— Jestem gotów na próby.
— Nie możesz jeszcze kochać, bo nie widziałeś mię nigdy.
— Przysiągłbym, że pani jesteś uroczą.
Nieznajoma podniosła rękę ku masce.
— Cobyś jednak uczynił, gdybyś ujrzał przed sobą szpetną i starą?