Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przyjdę, ale nie wiem gdzie...
— Dziś wieczorem, o wpół do dziewiątej, bądź wasza wielmożność w kościele Św. Germana w Auxerrois, w lewej nawie.
— Tam się spotkam z ową panią?
— Nie. Ktoś tam przyjdzie i drogę wskaże. Zaufać dyskrecyi waszej wielmożności można?
— Rozumie się.
— Przyjdziecie sami?
— Daję na to słowo szlachcica.
— Dobrze. Nie staraj się wielmożność wasza śledzić mnie, gdyż to się na nic nie zda.
Skłoniła się nizko i odeszła.
— Czego ta wiedźma chciała? — ciekawie zagadnął Jerzy.
— Et nic! — z udaną obojętnością odparł Bernard, biorąc gitarę.
— Przede mną nie potrzebujesz się pan ukrywać. Może ci towarzyszyć na schadzkę albo wypłazować niewczesnego spółzawodnika? — zapytał Włoch.
— Wcale nie.
— Wolna wola. Założyłbym się jednak, że nie wytrzymasz pan i wyśpiewasz mi wszystko.
Bernard milczał i z roztargnieniem trącał w struny gitary.
— Nie będę mógł dziś wieczerzać u pana de Vandreuil — rzekł wreszcie.
— Więc to na dziś! Powiedz mi pan, czy piękna?
— Nie wiem... Podobno jest cudzoziemką, ale jej nie znam.