Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Znam go od dawna i niejedną zawdzięczam mu przysługę, ale był on w równie dobrych stosunkach z nieboszczykiem, który sam go zaprosił na sekundanta. Béville zresztą słynie z odwagi i honoru, na niego więc nie może paść żadne podejrzenie.
Admirał ruszył ramionami z najwyższą pogardą.
— Béville i honor! — powtórzył urągliwie — czyż taki bezbożnik i rozpustnik może mieć o nim pojęcie.
— Béville jest człowiekiem honorowym! — z mocą zawołał Jerzy — ale po co tyle słów? Przecież ja byłem obecny pojedynkowi; nie tobie przystoi, panie admirale, wątpić o naszej czci i posądzać nas o morderstwo.
W słowach jego brzmiała niemal groźba. Coligny udał, że nie rozumie napomknienia o zabójstwie księcia Franciszka Gwizyusza, o które go posądzano. Rysy jego twarzy przybrały wyraz kamiennej obojętności.
— Panie de Mergy — rzekł chłodno i wzgardliwie — człowiek, który zmienił wiarę, nie ma prawa mówić o swojej czci, gdyż nikt mu nie uwierzy.
Krew uderzyła do głowy kapitanowi i pokryła jego oblicze szkarłatnym rumieńcem, który za chwilę ustąpił miejsca trupiej bladości. Cofnął się, jakby się lękał pokusy, i zawołał głosem drżącym z obrzydzenia: