Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja tego pierwej nie rozumiałem!? dlaczegóż nadymałem się pychą i mówiłem na innych, że są karą bożą, żebrakami przybyłymi z obczyzny! Dlaczegóż wykrzykiwałem na nich, iż nie wyznają mojej religii, że są szachraje, źli, że nie mają pojęcia o honorze. Pfe! ja to byłem zły, przewrotny, pusty, kłamca, pochlebca, plotkarz, oskarżyciel, potwarca słowem i piórem. Co ja miałem przeciwko tym biednym, bezbronnym, poniżonym, przybitym tułaczom? Czyż mają oni mało własnych cierpień, własnych trosk i nieszczęść z różnej strony, mało kłopotów w każdej chwili — a jeszcze ja napadałem na nich! I za co? gwałtu, za co?...
Wszystko przypomniało mi się wtenczas gdy nóż miałem na gardle, i wtenczas czułem naprawdę, jak to źle jest, że ludzie gryzą się i szarpią tutaj, na świecie. Gdyby to było możliwe, chciałbym wszystkich uściskać, ucałować, i prosić o przebaczenie. Kiedy już mi przyszło na to, ażeby świat opuścić, chciałbym spojrzyć na nich raz jeszcze.
Podniosłem do połowy powiekę, i spojrzałem jakby przez mgłę. Wszystko zmięszało się przedemną; szło głową na dół, nogami do góry, błyskawice miałem przed oczami, pioruny w uszach, i wielkie krople potu zalewały mi twarz.
Było mi zimno i gorąco, ogniste koła i pla-