Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zrozumiała mnie najzupełniej. Widocznie w tym domu rozmawia się najlepszą chińszczyzną.
Degenfeld wyciągnął pugilares i wyjął list swego chińskiego przyjaciela. Ponieważ jednak w Chinach nawet kobiety najwyższych klas są analfabetkami, więc podał list gospodarzowi z prośba o przeczytanie.
Muzułmanin, ledwo rzucił okiem na list, zawołał zdumiony:
— O wszechmocy Opatrzności! O dobroci Niebios! Czcigodny pan powiedział prawdę. Czy mam czytać?
Z tem zapytaniem zwrócił się do wzruszonej kobiety. Drżała — nie mogła dobyć głosu, skinęła tylko głową. Gospodarz zaczął czytać:

Do Hoa-keu z rodu Pang, z pokolenia Seng-ho, do utraconej pani mojej duszy i matki moich zaginionych synów i córek — — — od Ye-Kin-Li, zbiegłego z Tszin.

To był dopiero adres. Gospodarz nie mógł dalej czytać: rozległy się cztery okrzyki — obu synów i obu córek. Matka z radości zamdlała. Córki objęły ją i zaczęły płakać.
— To była za nagła wiadomość. Tyle szczęścia! Zaniesiemy ją do jej pokoju — rzekł hoei-hoei.
Podniósł na rękach nieprzytomną i wyniósł do drugiego pokoju. Dziewczęta poszły na nim. Synowie otoczyli Matuzalema. Jin-tsian odezwał się:

110