przygotować przez godzinę. Zaprowadził ich tedy z początku do gospody, poczem pomknął do siebie.
Chyba nie trzeba nadmieniać, że mieszkańcy wioski zbiegli się na widok cudzoziemców. Nawet rybacy przybili do brzegu, aby się dokładnie im przyjrzeć.
Gospoda była utrzymana wcale czysto. Gospodarz zakrzątał się, umieścił konie i postarał się o herbatę.
Mijnheer chodził z kąta w kąt. Był lekko podniecony.
— No jakże tam, panie Matuzalemie? — zapytał. — Czy nie jestem dobrym jeźdźcem?
— Zupełnie dobrym — brzmiała odpowiedź.
— Jazda konna wpływa dobroczynnie na zdrowie. Czy utyłem?
— Zdaje się, że tak.
— Zeer? — Bardzo?
— Dosyć znacznie.
— Czy urosłem również?
— O parę centymetrów.
— Powietrze tutaj jest bardzo, bardzo dobre. Ik ben oneindig gezond. — Jestem nieskończenie zdrów. Chętniebym tutaj został.
— Może pan to uczynić. Chce pan nabyć coś w Chinach?
— Aanhijen? — Nabyć? Ale co i gdzie?
— Niech pan odkupi przedsiębiorstwo Steina! Będzie pan mógł zostać królem nafty, miljonerem!
Grubas szeroko rozwalił usta i dopiero po chwili odparł:
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/498
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
104