Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się z drugiej strony objąć Chińczyków, — ook ik ben gelukkig. Ja również chcę ich objąć z całej siły i przycisnąć do piersi! Poprostu płakałbym ze wzruszenia!
Istotnie, łzy toczyły się po tłustych policzkach. Nosek na swój sposób wyrażał wzruszenie. Po chwili mijnheer siedział na krześle i ronił łzy w swoją olbrzymią zakdoek — chustkę.
Matuzalem zaś i Ryszard zdaleka przyglądali się wzruszającej scenie. Obaj bracia podeszli wkrótce do swego dobroczyńcy, aby wyrazić mu wdzięczność. Tymczasem poproszono wszystkich do stołu.
Pokład był uroczyście oświetlony mnóstwem lampjonów. Ho-tszang za pozwoleniem Matuzalema przysiadł się do stołu, aby uważać na służbę. Nie widać było komendanta okrętu, ani poborcy podatków.
Na niebie jasno płonęły gwiazdy. Księżyc przed chwilą ukazał się nad widnokręgiem. Noc była cicha i pachnąca. Jednostajnie rozlegały się uderzenia wioseł i pluskanie wody. Do stołu podawano wyłącznie płody morza, jakby się wyraził Włoch, przyrządzone po chińsku. Była to istna uczta, godna podniebienia mandarynów. Najbardziej przypadła do smaku grubasowi. Zapomniał o wzruszeniu, stłumił łzy, i tylko od czasu do czasu z ust wyrywało mu się westchnienie błogości, lub krótki okrzyk radosnego zdumienia. Kiedy już nic nie pozostało na talerzu, mlasnął językiem i orzekł:
Dat was goed, więcej niż dobre, wyśmienite!

49