Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świadectwo, że tłum o niczem jeszcze nie wie. Dla pewności, zapytał stojących w pierwszym rzędzie:
— Dlaczego wrota są zamknięte? Dlaczego nie wpuszczają was?
Z głębokim ukłonem odpowiedziano:
— Wasza wspaniałomyślność może się dowiedzieć, że przybyli jacyś obcy wielcy bogowie.
— Skąd?
— Nie wiemy. Zdaje się, że nie chcą puścić skradzionych bóstw na ich dotychczasowe miejsca, albowiem słyszeliśmy wielką wrzawę i wrogie okrzyki.
Mandaryn natężył słuch. Usłyszał donośny głos młodego urzędnika. Zastukał do wrót. Długo jednak musiał do nich kołatać, zanim rozległo się zapytanie:
Szui kin? — Kto tam?
Kuan-fu tong-tszi — Mandaryn tong-tszi — odpowiedział.
Natychmiast otworzono wrota, wpuszczono mandaryna i zatrzaśnięto je zpowrotem. Szybkiem spojrzeniem ogarnął sytuację. Aresztanci stali razem, otoczeni przez policjantów; przed nimi zaś — ling.
Poniewaz tong-tszi był rangą najwyższy z pośród obecnych urzędników, przywitano go głębokim ukłonem. Młody mandaryn cofnął się, ustępując mu swego miejsca.
Ujrzawszy chińskiego protektora, Turnerstick szepnął do towarzyszów niedoli:

137