Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tycznie z piedestałów i wyjdźcie, nie uraczywszy zebranych ani jednem spojrzeniem.
— A na ulicy wsiądziemy do palankinów? — zapytał Turnerstick.
— Nie, w żadnym wypadku! Będą was obserwować i mogą dowiedzieć się, że stanowimy jedną kompanję. Po wyjściu ze świątyni pójdziecie na prawo, aby was stąd nie można było zobaczyć. Tam poczekacie na nas. Poślemy za wami dwa palankiny; kulisi pomkną kłusem do domu.
Mao-sse ze skupioną uwagą przysłuchiwał się rozmowie. Z niedostrzegalnym uśmiechem na twarzy przemówił do Liang-ssi:
— No, czyż lamowie odpowiedzieli na moje pytanie?
— Tak. Nie wiedzą jeszcze chwilowo, dokąd się teraz skierują. Ale będą tu codziennie przychodzić.
Mandaryn skinął głową i rzekł:
— Świątobliwi mężowie pozwolą mi wskazać im mieszkanie, odpowiadające ich wysokiej godności?
— Nie zechcą nikogo trudzić.

— O tem nie może być mowy. Mój dom jest nader gościnny i miejsca w nim starczy dla wielu. Czasem mieszka w nim przeszło sto osób rozmaitych stanów. A jeśli lamowie sądzą, że piastuję zbyt niskie stanowisko, aby mogli u mnie zamieszkać, to mogę powiedzieć, jak się nazywam i czem jestem. Mój tytuł brzmi ling[1], mój dom nosi nazwę

  1. Rozkazujący.
129