„Studjując przy blasku świetlików i śniegu, aczkolwiek ubodzy z domu, nie zaniedbywali nauk“. — Obrazki ilustrują tekst. Doprawdy, nie wiedziałem, że istnieją w Chinach tak świetne książki dla dzieci.
Jubilera ucieszyło bardzo zainteresowanie się cudzoziemców jego dziećmi. Z wdzięczności za wczorajszą przysługę przyniósł ze sklepu szkatułkę pełną kosztowności, i prosił, aby goście wybrali sobie coś na pamiątkę. Matuzalem chciał się wymówić, ale, przekonawszy się o nieustępliwości gospodarzy, przyjął wreszcie jakiś drobiazg.
Dostał bibelotkę, rzniętą z kości słoniowej tak precyzyjnie, że tylko cierpliwość Chińczyków mogła ją wykonać. Był to mały domek, wysokości i długości calowej i półcalowej szerokości, a jednak nad jego parterem wznosiło się pięknie zdobione piętro. Parter miał cztery okna, przez które widać było: w pierwszym pokoju jedzącego Chińczyka; w drugim czytającą kobietę; w trzecim — piszącego mandaryna; w czwartym — pykającego fajkę wieśniaka. Na piętrze były dwa pokoje: w pierwszym kobieta i mężczyzna siedzieli przy pracy; w drugim dzieci spały w czterech łóżeczkach. Wszystkie te postacie i rzeczy były mimo mikroskopijnych rozmiarów tak subtelnie i kunsztownie wypracowane, że musiały być dziełem mistrza w swoim zawodzie — owocem wieloletniej pracy.
Godfryd otrzymał fajkę w tak przedziwny sposób
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/342
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
96